Lustro

 

 

 

 

Autor: Chana Zuber Scharfstein

To jest historia pewnego pięknego i niezwykłego lustra, wiszącego na ścianie wspaniałego domu , należącego do bogatego człowieka.

Lustro było wielkie, obramowane szeroką, bogato zdobioną, złotą ramą. Wszyscy zachwycali się nim, jednak łatwo zauważali małą niedoskonałość - w jednym rogu srebrna warstwa lustra odprysnęła i w tym miejscu była pusta plama, zwykły kawałek szyby. "Co za szkoda, takie piękne lustro..." komentowali ludzie jego stan. Właściciel mówił jednak wszystkim, że to on sam, specjalnie obdrapał ów fragment! Wyobrażacie sobie bycie właścicielem tak pięknego i cennego przedmiotu i umyślne zniszczenie go? Ale posłuchajcie historii tego lustra...

Wiele lat temu, w małym polskim miasteczku żył sobie człowiek, miał na imię Abraham. Był właścicielem małego sklepu, który przynosił mu akurat tyle dochodu, żeby wyżywić rodzinę. Nie był bogaty, ale nie był też bardzo biedny. Miał tylko kilku stałych klientów. Wiele razy ludzie opuszczali jego sklepik nie kupując niczego - Abraham nie miał zbyt wielkiego wyboru towarów. Zawiedzeni klienci szli więc do większych sklepów, gdzie mieli duży wybór.

Abraham jednak nie narzekał - był zadowolony ze swego życia. Pomimo tego, że nie miał zbyt wiele, zawsze dzielił się z innymi tym, co posiadał. Żaden gość nie wyszedł z jego domu głodny. Za każdym razem, gdy jakiś biedak prosił go o pieniądze, Abraham znajdował dla niego kilka groszy. Wraz z żoną wiedli bardzo proste życie - mieli niewielki domek, który już od dawna potrzebował remontu, ale jakoś zawsze były ważniejsze wydatki. Uważali oboje, że lepiej pomóc komuś w prawdziwej potrzebie, niż odremontować dom. Mieli stare i podniszczone już meble, reszta wyposażenia też nie grzeszyła nowością. W domu nie było żadnych luksusów - nie mieli dywanów na podłodze, ich ubrania były skromne i znoszone, w ogóle nieczęsto kupowali nowe rzeczy - nawet ich zastawa stołowa była poobijana i zniszczona. Jedli tanio i oszczędnie. Tak, to z pewnością nie był bogaty dom. Ale był to prawdziwy dom - ciepły, wesoły, komfortowy. Abraham miał wielu gości, którzy wiedzieli , że zostaną tam mile przyjęci.

Pewnego dnia Abraham stał w drzwiach swojego sklepiku czekając na klientów. Nagle zauważył obcą postać kierującą się w jego stronę. Abraham znał każdego w miasteczku, więc ów człowiek go zaintrygował. Gdy nieznajomy był już blisko, Abraham spytał, czy mógłby jakoś pomóc. "Może zechciałbyś odpocząć u mnie w domu? Jeżeli jesteś głodny, moja żona z chęcią cię nakarmi. Może jesteś spragniony? Albo potrzebujesz pieniędzy? Chętnie ci pomożemy".

Zaproszenie było tak szczere i ciepłe, że nieznajomy zdecydował się zatrzymać u niego na odpoczynek. Abraham nie zdawał sobie sprawy kim naprawdę był jego nieznany gość - słynnym i uczonym rabinem z dalekiego miasta. Wędrował właśnie na czyjś ślub. Był to znany i powszechnie szanowany człowiek - ludzie z całej Polski podróżowali do niego, by otrzymać błogosławieństwo, posłuchać jego nauk, bądź prosić go o wsparcie. Każdy byłby zaszczycony, móc gościć słynnego rabina w swoim domu.

Rabin szybko dostrzegł niezwykłą uprzejmość i hojność tego domu. Znał wielu o wiele bardziej bogatych ludzi, którzy nie robili dla innych tyle, co ten prosty sklepikarz. Był więc bardzo wzruszony swoim krótkim u Abrahama. Przed udaniem się w dalszą drogę pobłogosławił jego dom błogosławieństwem dobrobytu.

Wkrótce potem do sklepiku Abrahama zaczęło przychodzić coraz więcej ludzi. Co więcej - każdy klient znajdował tam to, czego szukał. Każdego dnia przybywało klientów, a zyski sklepiku rosły w oczach. Wkrótce Abraham miał dość pieniędzy by powiększyć sklep i poszerzyć asortyment. Po jakimś czasie Abraham stał się naprawdę bogatym i ważnym kupcem. Był teraz jednym z najbogatszych ludzi w miasteczku. Błogosławieństwo nieznajomego rabina spełniło się.

Bycie bogatym to marzenie każdego biednego. Ludziom wydaje się, że gdyby byli bogaci, życie byłoby wspaniałe. Ale bogaci też mają swoje problemy. Na przykład Abraham - duży sklep wymagał od niego więcej czasu, martwił się także bardziej o to, żeby nie został obrabowany. Jego interesy zajmowały mu coraz więcej czasu. Chciał, żeby sklep się dalej rozwijał, chciał mieć piękniejszy i większy dom, nowe i modne ubrania. Miał coraz mniej czasu na naukę Tory. Coraz rzadziej chodził do synagogi. Coraz mniej czasu poświęcał dla biednych i potrzebujących. Żeby z nim porozmawiać trzeba się było wcześniej umówić. Kazał swoim pracownikom dawać pieniądze dla biednych, którzy do niego przychodzili, ale on sam nie miał już czasu na wysłuchiwanie ich problemów.

Wybudował wielki, wspaniały dom, wyglądający niemal jak pałac, w którym zamieszkał wraz żoną. W środku aż kapało od przepychu - puszyste dywany, ozdobne tapety na ścianach, kuchnia wyposażona we wszystkie wygody, nowe, wspaniałe meble lśniły blaskiem, fotele były miękkie i wygodne, na ścianach wisiały obrazy, a w jadalni wisiało olbrzymie lustro grubej, bogato zdobionej złotej ramie. Zajmowało niemal całą ścianę. Nikt inny nie miał takiego wspaniałego lustra. Każdy się nim zachwycał - prawdziwe arcydzieło. Ale wśród osób zachwycających się lustrem i domem Abrahama nie było już biedaków - bał się on, że go zniszczą, więc przykazał służbie (tak, tak - miał teraz służbę), żeby dawali biedakom parę groszy przy drzwiach i odsyłali ich.

2222.jpg"Abraham się zmienił" - mówili ludzie w miasteczku - "szkoda, zawsze był dla nas taki miły. Teraz już nie ma dla nas czasu...". Ludzie tęsknili za starym, dobrym i szczodrym Abrahamem.

Minął jakiś czas. Pewnego dnia do drzwi kupca zapukał posłaniec. Wysłał go ów słynny rabin, który udzielił Abrahamowi błogosławieństwa. Słuchy o fortunie Abrahamy doszły do uszu rabina, który teraz zwracał się do niego o pomoc. Pewien niewinny człowiek został wtrącony niesłusznie do więzienia i teraz potrzeba sporej sumy, żeby go uwolnić. Oczywiści Abraham chciał pomóc, przekazał więc posłańcowi pieniądze i wysłał go w drogę powrotną z serdecznymi życzeniami dla rabina.

Posłaniec wracał z mieszanymi uczuciami - co prawda wypełnił swoją misję, zdobył wprawdzie pieniądze, ale sposób, w jaki został potraktowany, nie podobał mu się. Abraham, nie miał czasu spotkać się z nim osobiście, kontaktował się z nim przez swoich pomocników, nie zaprosił go także do domu. Posłaniec był tym wszystkim zaskoczony - słynny rabin wiele razy wychwalał niezwykłą gościnność i hojność Abrahama.

Po powrocie przekazał pieniądze rabinowi i zdał mu szczegółową relację ze swojej misji. Rabin bardzo się zasmucił. Zrozumiał, że Abraham, który kiedyś, będąc biednym człowiekiem, miał złote serce, teraz - mając złoto i pieniądze - ma serce z kamienia. Postanowił odwiedzić Abrahama osobiście.

Kiedy rabin przybył do Abrahama, ten przywitał go serdecznie i z honorami zaprosił do domu. Rabin był zaskoczony zmianą jak się dokonała - zamiast małego, skromnego, ale przyjaznego i ciepłego domu, jaki pamiętał, zobaczył ogromny, wspaniale urządzony dom, ale bez tamtej serdecznej atmosfery. Oglądając nowy dom Abrahama zatrzymał się przed wspaniałym lustrem w jadalni. To było największe i najwspanialsze lustro jakie kiedykolwiek widział.

"Trochę się tu zmieniło, prawda?" z uśmiechem spytał rabina Abraham. "A to lustro jest moim klejnotem w koronie" - kontynuował - "kosztowało mnie małą fortunę, ale było warto. To prawdziwe dzieło sztuki, prawda?".

"Tak," - odparł rabin - spora zmiana, spora...". Nagle wpadł na pewien pomysł. "Podejdź to proszę," - zwrócił się do gospodarza - "i stań przed lustrem. Co widzisz?" Abraham był zaskoczony "Widzę siebie," odparł - "swoje własne odbicie...". "Przypatrz się uważniej, co jeszcze widzisz?" spytał rabin. "Widzę odbicie swoich mebli, obrazów, tapet i zasłon, widzę odbicie mojego pięknego domu" - odparł Abraham.

Wtedy rabin podszedł razem z kupcem do okna, odsunął zasłony i poprosił go, by wyjrzał na ulicę. Dom Abrahama stał przy ruchliwej ulicy, którą zawsze przechodziło sporo ludzi. Jednak to było małe miasteczko, wiec Abraham znał niemal wszystkich. Rabin zadawał mu różne pytania na ich temat - kobieta z koszem była biedną wdową z gromadka małych dzieci, a koszyk nosiła z nadzieją, że dobrzy ludzie wrzucą do niego jakieś datki. Opowiedział też rabinowi o Bence - nosicielu wody, który zestarzał się i bardzo trudno mu było nosić wodę. Oraz o Jankielu - krawcu, który codziennie chodzi na modlitwy do synagogi, ale jest tak biedny, że z trudem utrzymuje swoją liczna rodzinę.

Abraham był bardzo zdziwiony, dlaczego słynny rabin zadaje mu takie pytania? Czy naprawdę interesują go ci wszyscy ludzie?

Wtedy rabin powiedział "To bardzo dziwne, prawda? Zarówno lustro jaki i to okno są zrobione ze szkła, a jednak są tak bardzo różne...".

"Nie rozumiem..." - odparł zaskoczony Abraham

"Cóż, to proste - patrząc w lustro widzisz jedynie siebie i swoje bogactwa, patrząc przez okno możesz dostrzec o wiele więcej - tych wszystkich ludzi na ulicy, twoich sąsiadów. Szkło, które jest przeźroczyste pozwala ci dostrzec innych i ich problemy. Ale kiedy to samo szkło pokryte jest srebrem, widzisz tylko siebie samego. Czyż to nie jest dziwne? Czy myślisz, że zeskrobując z lustra srebrny podkład, będziesz w stanie dostrzec w nim także innych ludzi, a nie tylko siebie?

Oczy kupca wypełniły się łzami. Czuł się taki zawstydzony. Zaczynał zdawać sobie sprawę z wszystkiego, co zaszło w jego życiu od poprzedniej wizyty rabina.

Tego wieczoru Abraham urządził w swoim domu wielkie przyjęcie. Zaprosił na nie wszystkich mieszkańców miasteczka, a zwłaszcza tych najbiedniejszych. Wszyscy bawili się i jedli. W pewnym momencie gospodarz wstał. Zapadła cisza. Abraham poprosił wszystkich o wybaczenie. Obiecał, że od teraz będzie inaczej - że jak dawniej jego drzwi będą zawsze otwarte dla potrzebujących, a on sam nie będzie nigdy zbyt zajęty, żeby się nimi zająć. Gdy przyjęcie dobiegło końca i goście się rozeszli, Abraham podszedł do lustra, wyciągnął mały nóż i zaczął zdrapywać srebrną powłokę w jednym rogu. Nie spoczął, dopóki cały róg lustra nie stał się przeźroczysty. Wtedy odczuł wielką ulgę.